Cudów nie było. 500g z 30 krzaków to niewiele. Zacznę od przyczyn takiego stanu rzeczy:
1. Za krótki czas naświetlania w growboxie - średnio 12h to za mało
2. Druga połowa maja była nadal zbyt zimna i deszczowa aby rośliny mogły bezpiecznie wyjść z domu
3. 2 poważne oparzenia słoneczne po których rośliny zbierały się około miesiąc - o dziwo metody hartowania nie przyniosły spodziewanych efektów i rośliny straciły 80% liści
4. 3 poważne ataki ślimaków, właściwie w jeden wieczór było "już po zawodach", ale głupio było kończyć w środku sezonu
5. Rośliny zbyt późno zaczęły kwitnąć
6. Te które były w domu na oknie południowym były wysokie i miały ciemne liście lecz nie zaowocowały mimo wcześniejszego zapylenia
7. Te podwórkowe były znacznie niższe ale miały owoce
8. Na koniec rośliny złapały jakąś zarazę z którą sobie nie poradziłem co również odbiło się na zbiorach:
Tak wyglądały zbiory:
Pozytywnie się "rozczarowałem" Trinidad Morugą, która skopała mi twarz, przełyk i żołądek
Wszystko ususzyłem / pomroziłem, może do maja 2018 wystarczy. Bardzo wydajna i dosłownie rosnąca jak chwast okazała się Rawit. Jeśli opracuje nowego boxa na 2018 to skupię się na tej odmianie i superhotach. Na razie walczę ze swoimi myślami, bo znów trzeba wydać kasę na sprzęt a nie wiadomo co się okaże w 2018, jednak wyciągnąłem wnioski z błędów i można uznać że niewiele mnie zaskoczy w następnym sezonie. Zbiory w oceniam 2/6. Pozdrawiam