Ponieważ jest to moja pierwsza przygoda z papryczkami uznałem, że na swoim growlogu zrobię coś więcej niż zdjęcia i krótkie opisy.
Mam nadzieję, że w ten sposób z jednej strony uzyskam cenne rady bardziej doświadczonych forumowiczów, a z drugiej być może pomogę komuś, kto tak jak ja swoją zabawę w chili właśnie zaczyna i pomimo przestudiowania forum nadal ma sporo pytań i wątpliwości.Pierwsze nasionka wysiałem w ostatnim tygodniu grudnia 2013r.
Były to przede wszystkim Cyklony, które z uwagi na ich powszechność i dużą liczbę uzbieranych nasion poszły na pierwszy ogień.
Miał to być test, swoisty poligon doświadczalny, na którym spokojnie mógłbym obserwować zachowanie się roślinek w różnych warunkach (czas wysiewu, różne sposoby podlewana, miejsce, światło, temperatura, wilgotność, itd.)
Zgodnie z zaleceniami z forum, najpierw nasionka przez 24h moczyły się w wodzie z odrobiną przeciśniętego przez praskę czosnku, który to zawiera naturalne związki przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne.
Sprawdziłem kilka różnych metod kiełkowania, umieszczając nasionka:
1. na wilgotnym waciku (płatek kosmetyczny lub na wacie) w przykrytym folią kubeczku
+ dobrze widać całe nasionko oraz moment rozpoczęcia kiełkowania
+ nie zużywa się na tym etapie ziemi oraz nie zanieczyszcza patogenami (nasionka, które nie wzejdą są dobrą pożywką dla bakterii i pleśni)
- nasionka mają kontakt z wilgotnym podłożem zwykle tylko z jednej strony
- czasami wychodzący korzonek plątał się w wacie i ciężko było go bez uszczerbku wyjąć
2. od razu w ziemi
+ nie trzeba częściej przesadzać
+ młoda roślinka ma na start zapewnione substancje odżywcze pochodzące z ziemi
- przygotowanie tego w warunkach domowych wymaga więcej nakładów i przestrzeni, zwłaszcza gdy mamy wiele różnych odmian
- nie widać, czy nasionko już ruszyło, czy jeszcze nie
- z uwagi na ciepłe i wilgotne otoczenie łatwo o pleść
- nierównomiernie wschodzące kiełki powodują, że w jednym pojemniku mamy roślinki na różnym etapie (jedne się mocno wyciągają, a inne jeszcze nie wzeszły)
3. na wilgotnym papierowym ręczniku zawiniętym w cienką foliową torebkę.
+ w miarę sterylne warunki, stała wilgotność, łatwość i dostępność
+ dobra kontrola i separacja (wiele odmian na małej przestrzeni bez ryzyka pomieszania)
- konieczność obserwacji (wystarczy raz na dobę) oraz przeniesienia kiełkującego nasionka do ziemi
Wszystko oczywiście znajdowało się w ciepłym (27-30*C) i na tym etapie jeszcze niekoniecznie jasnym miejscu.
I to właśnie ten ostatni sposób wydaje mi się najlepszy, gdyż nasionka znajdują się w stałej wilgotności otaczającej je ze wszystkich stron, w jednym pakiecie można bez ryzyka pomieszania trzymać wiele różnych odmian, pod światło doskonale widać, które nasionka już ruszyły, a które jeszcze nie, wrośnięte korzonki bardzo łatwo jest wyciągnąć z wilgotnego papieru, a co najważniejsze w tej metodzie uzyskałem najkrótszy czas oraz najwyższy współczynnik kiełkowalności.
Gdy tylko pojawiał się mały korzonek, nasionko przenosiłem do plastikowego kubeczka z ziemią wymieszaną z perlitem, gdzie trzymane w dużej wilgotności i temperaturze ok. 27*C oczekiwało na pojawienie się liścieni. Na tym etapie zwykle do jednego pojemniczka wkładałem po kilka nasionek.
Ważne jest by na każdym z kroków dobrze opisywać lub numerować roślinki - bardzo łatwo jest je przypadkiem pomieszać, a ich późniejsze rozpoznanie może nie być już takie proste.
Sposób w jaki umieszcza się kiełkujące nasionko w ziemi ma również istotne znaczenie dla dalszego jego wschodu.
Zauważyłem, że najlepsze rezultaty otrzymuję, gdy pierwsze zagięcie wychodzącego kiełka pozostawię na górze, tuż przy powierzchni ziemi.
Oczywiście koniec wychodzącego jako pierwszy korzonka skierowany powinien być w dół, natomiast łupinka z której kiełek wychodzi dobrze, by także była otoczona i lekko przysypana wilgotną ziemią.
Dzięki temu z jednej strony wschodząca roślinka dobrze umocowuje się w ziemi, a z drugiej łupinka pozostaje przytrzymana na granicy podłoża w miejscu ciepłym i wilgotnym. Zapobiega to pozostaniu jej na liścieniach, których wyjście skutecznie później blokuje.
Gdy rozłożą się pierwsze liścienie kubeczek taki trafia na okno w stopniowo coraz to jaśniejsze miejsce.
By zapewnić w nocy ciepło i utrzymać wyższą wilgotność młode siewki trzymam pod przykryciem w zraszanym od środka plastikowym pojemniku.
Po kilku dniach, gdy zaczynają wychodzić pierwsze liście właściwe, przenoszę młode siewki do większych kubeczków, gdzie rosną sobie już dalej w pojedynkę.
Przed przesadzeniem warto delikatnie przesuszyć podłoże (nie podlewać).
Łatwiej jest wówczas podważyć od dołu ziemię i uwolnić siewkę wraz z rozluźnionym korzeniem, niż męczyć się z grudą ciężkiej zlepionej bryły i narażać cieniutkie korzonki oraz delikatną łodyżkę na przypadkowe uszkodzenie. Warto przy tym pamiętać, by podnosząc uwolnioną z ziemi siewkę trzymać ją ostrożnie za liścień, a nie niezwykle kruchą łodyżkę.
Przy pierwszym przesadzeniu młode papryczki umieszczam dość głęboko podsypując je ziemią do ok. 0,5 - 1cm pod liścienie.
Rosnące, zwłaszcza przy umiarkowanym oświetleniu roślinki potrafią się mocno wyciągać. Dlatego też zwykle pozostawiam w kubku trochę miejsca, które z czasem uzupełniam świeżą ziemią. W ten sposób stopniowo przysypywana łodyga znacznie pewniej utrzymywana jest w ziemi, a przy okazji puszcza dodatkowe boczne korzonki, które pomagają jej w dalszym szybkim wzroście.
Autor postu otrzymał pochwałę